Od lat chodzą mi po głowie różne rzeczy, od sprzętu warsztatowego po zabawki. W pewnym okresie, mieliśmy z bratem parcie na rowery poziome. Poprzeglądaliśmy różne strony o rowerach, masę forów i zdjęć. Stanęło na tym, że brat rozpoczął budowę swojego cruzbike’a z metalu, a ja miałem zobaczyć co mu wyjdzie. Niestety, po pospawaniu ramy, cały zapał znikł. Idzie w zaparte, że w lecie dokończy i takie tam, ale myślę że rama trafi w końcu na złom.
No więc sam postanowiłem poskładać coś nietypowego, na czym mógłbym sobie w lecie pośmigać bardziej komfortowo jak na zwykłym góralu.
Szybkie grzebanie po fotkach i znalazłem gdzieś zdjęcie pozioma z kołami 26″, było to o tyle ważne, iż miałem już dwa koła jak i całą resztę roweru przeznaczonego na dawcę co bardziej potrzebnych komponentów.
Zdjęcie wcisnąłem do sketchupa, przeskalowałem tak by okrąg o średnicy 26″ miał taką samą wielkość jak koło na zdjęciu i przerysowałem ogólny kształt ramy. Rower był bez amortyzacji, ale co to dla mnie =].
Wzór mojego wehikułu miał prostszą ramę, ale po zmierzeniu posiadanego przedniego amortyzatora wyszło, że muszę podnieść nieco miejsce mocowania kierownicy. Efektem była trochę bardziej zakręcona rama, ale tym przejmować miałem się później. Brak amortyzacji z tyłu także nie był problemem, zamiast stałej belki nakreśliłem na szybkiego jeden ruchomy element w kształcie litery H, który będzie służył jako wahacz.
Prowadzenie linek czy łańcucha? A kto myśli o pierdołach… tjaa, takie miałem wtedy podejście =]
Ok, plany były, teraz czas na materiały. Udało mi się dostać parę desek z palety. Wsadzili jakiś egzotyk i był naprawdę mocny, więc od razu zakwalifikował się na wahacz. resztę ramy zrobiłem z lekkiego i taniego drewna, walającego się po magazynie, prawdopodobnie olcha czy coś w tym stylu.
Rama z litego drewna odpadała, więc postawiłem na klejonkę. 3 warstwy, klejone naprzemiennie. Kolega udostępnił wyrówniarkę, grubościówkę, tarczową i taśmówkę. Kąty cięcia odczytałem w skechupie.
Po pocięciu przyszedł czas naklejenie. Zapakowałem elementy, porozkładałem na podłodze i zacząłem je po kolei sklejać, klejem do drewna.
Tak, wiem, dywan i stół w pokoju nie lubią się z klejem, ale gdy już coś zacznę, to chcę to robić kiedy tylko mogę.
Gdy rama już stwardniała, przypomniałem sobie o obcym piórze, którego nie powklejałem. Zamiast tego ponawiercałem otwory fi10 i powbijałem w nie kołki dębowe, niezły ze mnie stolarz, nie ma co =]
Siedzenie na surowej ramie nie było wygodne więc musiałem wymyślić jakiś rodzaj fotela. Miał być w miarę mocny, łatwy w budowie i najlepiej z drewna. Nie chciało mi się kupować forniru, budować formy a potem kleić tego wszystkiego, więc postanowiłem sobie nieco ułatwić życie.
Kupiłem wodoodporną sklejkę, ustawiłem wysokość na stołowej pile tak, by jedynie nacinała płytę i zaznaczyłem miejsca, gdzie powinna się wyginać.
Nie mogłem się oprzeć, by nie poukładać elementów w kształt jaki chciał bym uzyskać.
Teraz przyszła pora na mocowanie tylnego wahacza. Myślałem nad nim praktycznie cały czas podczas budowy ramy. Miałem różne pomysły, od wspólnej i ułożyskowanej rury po jakieś dziwaczne wynalazki. W końcu wybrałem dosyć proste rozwiązanie z łożyskami od kurtyn ppoż =]
Teraz to rozwiązanie wydaje się trochę nielogiczne, ale gdy je składałem, wahacz miał być demontowalny.
Dla amortyzatora kupiłem starą ramę jako dawcę, miałem też nadzieję, że wykorzystam piastę która w niej była, ale nie mogłem jej niczym ruszyć. Co tam, 30 zł to jeszcze nie takie wielkie pieniądze.
Mocowanie amortyzatora w ramie było dość pracochłonne, nie miałem odpowiedniej otwornicy by nawiercić to wszystko do tego pod kątem. W końcu ponawiercałem wiertłem do drewna i poprawiłem frezem, zamontowanym do wiertarki. Wyszło lekko topornie, ale nie widać, więc po co się przejmować? Śruby mocujące amortyzator przepuściłem przez mosiężną rurkę, by nie opierały się bezpośrednio o drewno.
Skoku koła nie liczyłem. Użyłem dużo prostszej metody i zwyczajnie zmierzyłem skok zawieszenia u dawcy. Potem identyczne proporcje przeniosłem do swojego wynalazku i po problemie. Mogłem je co prawda lekko zmienić, gdyż w góralu siedzi się zaraz nad tylnym kołem, przez co amortyzator przejmuje na siebie więcej ciężaru, ale nie jest źle. Gdy dołożę jakiś bagażnik, będzie idealnie.
Nadszedł czas na kolejną wizytę w warsztacie kolegi, celem pozaokrąglania ramy, by wyglądała bardziej po ludzku, a nie jak parę desek na krzyż. Musiałem dodać też sklejkę przy przednim widelcu, gdyż samo drewno poddało by się zbyt szybko przy siłach tam panujących.
Widok przed:
I po:
Następne były mocowania tylnego koła. Wybrałem do tego kwasową blachę grubości 3mm, naszkicowałem ołówkiem kształt jaki bym mniejwięcej chciał i wyciąłem go flexem. Bez mierzenia ani niczego, tak robią twardziele =] Naciąłem tylne belki piłą, wsadziłem mocowania i przyłapałem ściskami. Wyrównałem by koło stało prosto, przewierciłem się przez drewno i skręciłem trzema śrubkami fi 5 z nakrętkami samokontrującymi.
Dziurę pod przedni widelec przewierciłem otwornicą do drewna. Jej średnica była identyczna jak średnica rury w rowerze, więc nie miałem problemu z jej zamocowaniem.
Tak całość wyglądała na tym etapie:
Gdzieś w tym czasie zauważyłem niepokojącą rzecz, mianowicie rower okazał się wyższy niż myślałem i nie byłem pewien, czy będę potrafił na niego wsiąść prawidłowo, ale o tym już w części drugiej (nie chcę przypadkiem zabić serwera).